środa, 12 marca 2014

Rozdział 26

*Oczami Tessy*

Obudziłam się wtulona w ciepły tors Harry'ego, było mi tak cholernie dobrze. Spojrzałam na niego. Ciemne rzęsy spoczywały na górze jego policzków, jego fryzura była cała potargana, miał lekko rozchylone usta. Wyglądał tak pięknie. Boże ja się w nim coraz bardziej zakochuje...Patrzyłam na niego cały czas. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Co ze mną nie tak? Nie mogę się w nim zakochać, nie mogę!! Harry nagle zaczął mruczeć pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Po chwili zaczął krzyczeć i miotać się po kanapie. Kurwa...On mnie zaraz zwali z kanapy! Musze zejść....Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Musze go obudzić.
-Harry...- Powiedziałam i delikatnie nim potrząsnęłam. Nie podziałało.
-Zostawcie ją! NIE! Zostawcie....Tessa!.- Krzyczał. Przestraszyłam się.
-Harry! Obudź się!.- Krzyknęłam trochę głośniej, a po chwili Harry otworzył oczy.
-Co się stało? Wszystko w porządku?.- Zapytałam naprawdę zmartwiona tą całą sytuacją.
-Tessa..- Powiedział i przytulił się do mnie.
-O co chodzi? Co się stało Harry? Powiedz mi.- Rozkazałam.
-Oni....oni zabrali cie...nie mogłem cię odebrać...Tessa tak się bałem.- Odpowiedział mi dalej przestraszony.
-Kto? Kto mnie zabrał? Gdzie? To tylko sen...ja tu jestem...
-Tak jesteś tu...tak się ciesze...KOCHAM CIĘ Tessa...tak bardzo.- Wyszeptał mi do ucha.
-Ej, dobra wystarczy...Opowiadaj wszystko po kolei! Co ci się śniło.- Poprosiłam siadając obok niego i odrywając go od siebie.
-Jacyś faceci....zabrali mi cie....nie mogłem z nimi walczyć....to było okropne..- Powiedział i zamknął oczy po chwili znów się do mnie przytulając.
-Harry....zapomnij już o tym śnie, dobrze?.- Mruknęłam w odpowiedzi.
-Dobrze...- Wyszeptał w moje włosy nadal mocno się we mnie wtulając. W tym momencie wyglądał jak takie małe bezbronne dziecko.
-Ej Harry ... przestań już...
-Nie mogę się poprzytulać?.- Zapytał smutnym głosem.
-Całą noc się przytulałeś...dalej ci mało?..
-Tak.- Uśmiechnął się ukazując swe dołeczki.
-O Boże...- Westchnęłam głośno.
-No co? Lubię się do ciebie przytulać kochanie.- Powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Przestań tak mówić...
-Dlaczego tego tak nie lubisz? Jesteś moim kochaniem przecież.- Powiedział i popatrzył mi w oczy.
-Co? Co ty wygadujesz?
-Ale co? Jesteś moim Kotkiem, Kochaniem, Słoneczkiem...wiesz przecież, że cie kocham.- Oznajmił, a jego poliki delikatnie, prawie niewidocznie się zaróżowiły.
-Harry przestań!.Nie chce tego słyszeć!.- Zdenerwowałam się.
-Bo?
-Bo..- Odpowiedziałam sucho.
-Dlaczego tak bardzo nienawidzisz,  gdy mówię ci, że cie kocham? Dlaczego nie chcesz pokochać mnie? Dlaczego? Powiedz mi, wytłumacz czemu tak bronisz się przed tym uczuciem?.- Spytał lekko wkurzony.
-Nie chcę się w tobie zakochiwać. Przynajmniej jeszcze nie teraz jasne?...
-Czemu?.- Drążył temat.
-Nie chce. Po prostu. Rozumiesz? Nie chcę cię zranić...To wszystko. Nie odpowiadam już na żadne pytania.- Postanowiłam się zamknąć. Nie mam ochoty na rozmowy w tym temacie.
-Ale obiecaj....obiecaj, że kiedyś mnie pokochasz...tylko tyle, ostatnia odpowiedź a zamknę temat.- Poprosił. Ja jednak postanowiłam milczeć. Postanowiłam, więc nie odpowiem.
-Proszę...- Wyszeptał błagająco.
Nie nie odpowiem mu. Nie ma mowy. Nie. Zaczęłam powstrzymywać sama siebie. Jak na razie, udawało mi się to.
-Błagam Tessa...- Szepnął ponownie i spojrzał w moje oczy.
-Daj spokój...- Mruknęłam spokojnie.
-Ehhh....- Westchnął i wstał powoli. Szybko złapał za kule i podpierając się na nich poszedł w stronę...jak mi się wydaję łazienki. Obserwowałam go, do puki nie zniknął mi z pola widzenia. Po co on tam poszedł? Znowu się na mnie zezłościł? No trudno.....nie moja wina, że zaczął ten temat. Nagle usłyszałam głośny huk i przeklinanie.
-Kurwa mać...ja pierdole no!.- Krzyczał Harry. Nie wiem o co chodzi, ale poszłam to sprawdzić. Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Ostrożnie otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam przestraszyło mnie.
-Harry, co ty zrobiłeś?!.- Zapytałam zaskoczona.
-Nic...ja po prostu...czasem nie panuję nad emocjami...- Tłumaczył się.
-Ale musiałeś rozbić te lustro?! Nie masz co robić?!.- Zapytałam zdenerwowana.
-Nie ruszaj się stąd, zaraz posprzątam...- Powiedziałam i szybko wyszłam z łazienki kierując się do kuchni. Wyciągnęłam miotełkę i łopatkę i z powrotem wróciłam do pomieszczenia, w którym był Harry. Zaczęłam zamiatać kawałki lustra. Harry stał i obserwował moje poczynania. Po skończeniu wyniosłam szkło do kosza. Potem znów udałam się do łazienki. Chciałam porozmawiać z Harrym.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Bo nie chcesz mnie pokochać. Rozumiesz? Nie chcesz mnie pokochać!.- Podniósł ton głosu. Nie wiem jak ale przysunął mnie do ściany. Styknął swoje czoło z moim.
-Kochasz mnie?.- Zapytał, a ja głośno westchnęłam.
-Tak czy nie do cholery?!.- Nie mogłam już tego ukrywać. To było zbyt silne. Silniejsze ode mnie. Nie mogę. I jeszcze on...nalega. Nalega i to strasznie. Muszę mu wreszcie to powiedzieć. Nie chcę, ale muszę. Ehh....głupie myśli!.
-Harry....Powiem tak, że...Nie kocham cię tak bardzo jak ty mnie. Ale kocham...naprawdę....Nie zakochałam się jeszcze tak bardzo...- Powiedziałam cicho, lecz on był tak blisko, że to usłyszał. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. Bałam się jego reakcji. Naprawdę, bałam się jak na to zareaguję.
-Dla mnie ważne jest, że chociaż coś do mnie czujesz.- Powiedział i popatrzył mi w oczy, a za chwilę na usta jakby prosił o pozwolenie czy może mnie pocałować. Chciałam tego, chciałam aby mnie pocałował,  po prostu miałam na to wielką ochotę, aby poczuć te jego usta na moich.
-Nic mi nie zrobisz ... prawda?.- Wyszeptałam z zapytaniem praktycznie w jego usta, choć jeszcze nie dotykaliśmy się wargami.
-Nigdy kochanie, nigdy nie sprawię ci krzywdy.- Jeszcze raz spoglądnął w moje oczy i w tym momencie jego malinowe wargi dotknęły moich. Najpierw całował mnie delikatnie. Gdy oddałam pocałunek to zaczął całować mnie namiętniej i mocniej. To było naprawdę cudowne uczucie. Jednak postanowiłam to przerwać. Przestałam odwzajemniać jego pocałunki na co od razu zareagował.
-Coś nie tak?.- Zapytał nie spuszczając wzroku z moich oczu.
-Nic...po prostu już...skończ..- Odpowiedziałam odrywając wzrok i patrząc wszędzie tylko nie na niego.
-Ohh...em dobrze...- Powiedział lekko zawiedziony i odsunął się ode mnie. Od razu wyszłam z pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Usiadłam na kanapie w salonie. Nie miałam pojęcia co teraz robić. Harry został jeszcze w łazience. Może został się umyć. Nie wiem... miałam nagłą ochotę na gorącą kawę. Nie wiem co mnie wzięło, ale jakoś strasznie potrzebowałam w tym momencie kofeiny. Wstałam z kanapy i udałam się do kuchni. Zaczęłam szukać w szafkach kawy. Nie miałam pojęcia gdzie może być. Tych szafek było tu tyle, że nie mogłam się połapać do których zaglądnęłam, a do których nie...Znalazłam szafkę z naczyniami i wyciągnęłam kubek. Odłożyłam go na blat stołu i ponownie wzięłam się za szukanie tej przeklętej kawy. Musi tu być. Czy on nie pije kawy, że jej nigdzie nie ma?. W tym samym momencie poczułam czyjeś ręce na biodrach.
-Kotku co ty robisz?.- Spytał Harry składając małe pocałunki na mojej szyi. Łaskotało mnie to, ale nie chciałam aby przestawał. To bardzo przyjemne uczucie.
-Szukam kawy...nie wiem gdzie ją trzymasz...- Powiedziałam w lekkim śmiechu.
-Masz ochotę na kawę?...- Spytał i otworzył górną szafkę gdzie zwykle znajdowały się jego ukochane słodycze. Co dziwne nie było tam ani jednego cukierka, tylko opakowanie kawy rozpuszczalnej i kakaa. No tak chłopaki ostatnio mu tam grzebali, więc się nie dziwie.
-Tak a co w tym dziwnego? Przecież jestem normalnym człowiekiem, który też potrzebuje kawy.- Powiedziałam lekko zdziwiona jego pytaniem.
-Nie no nic...ale jak już robisz to zrób też dla mnie.- Uśmiechnął się do mnie i podał opakowanie z kawą.
-A co jeśli ci nie zrobię?.- Zaczęłam się z nim drażnić. Podeszłam do kuchenki, nalałam wody do czajnika i postawiłam go na gaz.
-To zacznę cię łaskotać, tak jak ty mnie ostatnio..- Zaśmiał się.
-Ciekawe jak, jak ty nawet ustać nie możesz bo podpierasz się na kulach, nie wyjdzie ci to Harry..- Powiedziałam dumna ze swojej odpowiedzi.
-Coś wymyślę, zobaczysz...Nie zawszę muszę się podpierać na nich...- Odpowiedział tajemniczo. Zobaczyłam, że woda się zagotowała, więc nalałam ją do kubków.
-Zrób sobie to sam, bo ja nie wiem z ilu łyżeczek pijesz...- Oznajmiłam mieszając łyżeczką w kubku z kawą. Mmm pięknie pachniała...
-Wsyp dwie...- Popatrzył na mnie prosząco, abym mu ją jednak zrobiła. Zrobiłam jak mi kazał i zamieszałam również jego kawę.
-Masz mleko?.- Zapytałam przysuwając do niego kubek.
-Chyba...sprawdź w lodówce..- Powiedział i usiadł na wysokim krześle przy blacie.
-Umm okey dziękuje...- Powiedziałam i podeszłam do lodówki, otwierając ją i wyciągając wcześniej znalezione mleczko. Nalałam go trochę do mojej kawy.
-Chcesz?.- Pokazałam mu mleko.
-Nie, nie chcę dzięki..- Schowałam mleko na swoje miejsce i podeszłam do stołu biorąc łyżkę...mmm pycha...rozkoszowałam się tym smakiem...o matko jak ja dawno nie piłam kawy... Popatrzyłam na Harry'ego który wstał ostrożnie  i powoli skierował się do blatu. Podparł się go i puszczając kule wziął w ręce kubek i napił się parującego napoju. Patrzyłam jak powoli pije swoją kawę.
-Harry? Co będziemy dzisiaj robić? Nudzi mi się strasznie...- Powiedziałam i zrobiłam udawaną smutną minkę.
-Ja...no wiesz nie dam rady nigdzie z tobą wyjść, ani nic...sorki...a ty co byś chciała robić.- Zapytał.
-Nie wiem...nie mam pomysłu...- Odpowiedziałam i wzięłam łyka.
-Nudzi ci się i nie wiesz co robić ehh...Tessa wiesz, że mam ograniczoną sprawność fizyczną i nie mogę cię nigdzie zabrać...- Westchnął.
-Umm a chłopaki? Mieli dziś przyjechać...Wydaje mi się, że są na mnie źli....A tak w ogóle to muszę się przebrać...- Powiedziałam i odstawiłam kubek na stół i poszłam na górę do sypialni Harry'ego. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam ubranie. Czarne rurki, czarna bluzka na szelkach i biało czarny pasiasty sweter. Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Na szczęście nie było tam Harry'ego. Zaczęłam się przebierać. Po skończeniu włożyłam przepocone ciuchy do kosza na pranie. Ogarnęłam włosy i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni, ale nie było tam Harry'ego. Zawróciłam i poszłam do salonu gdzie go znalazłam. Leżał rozwalony na całej powierzchni kanapy i oglądał TV. Nie zauważył mnie, więc wykorzystałam okazję i zakradłam się na niego, aby go przestraszyć. Zakradłam się na niego od tyłu i zakryłam mu oczy, a ten się wzdrygnął i sapną lekko przestraszony.
-Tessa...myślałaś, że się przestraszę czymś takim?.- Zapytał ze śmiechem.
-Tak i udało mi się..- Powiedziałam wesoła i zabrałam ręce z jego twarzy.
-Oj, Kotek, Kotek...- Podniósł się trochę i łapiąc za uda posadził mnie sobie na udach.
-O co ci chodzi?...
-O nic..- Uśmiechnął się lekko.
-Muszę na tobie siedzieć? Dziwnie się czuję i jeszcze ci coś zrobię....- Powiedziałam marudnym głosem.
-Co na przykład?
-No nie wiem...ale nie chce tak siedzieć...
-Dlaczego? Mi jest wygodnie...- Pokazał dołeczki.
-Ale mi nie..- Odpowiedziałam sucho.
-No dobra..- Powiedział i puścił mnie, a ja zeszłam z niego, przypadkowo dosyć mocno naciskając na jego krocze. Jęknął gardłowo i schował głowę w poduszki.
-Ojjj...przepraszam Harry..nie...nie chciałam...naprawdę..- Powiedziałam lekko zmieszana.
-Yhhh...boli..- Wymamrotał.
-Przepraszam...- Pocałowałam go w policzek. Chyba nie podziałało, bo dalej mruczał coś w poduszki i zaciskał mocno uda.
-Harry? Żyjesz? Bardzo cię boli??
-Yhymm....
-Boże co ja mam zrobić? Ja naprawdę nie chciałam Harry!..- Nie odpowiedział tylko usiadł powoli na kanapie i zakrył ręką krocze. Spuścił głowę w dół przygryzając mocno wargę.
-Harry proszę powiedz coś no!.- Kucnęłam przy nim i złapałam za rękę, którą zakrywał czułe miejsce.
-A co mam powiedzieć co?! Boli jak jasna cholera! To tu i w brzuch tamten skurwiel najbardziej mnie kopał tamtej nocy!.- Powiedział i wyrwał swoją rękę znów kładąc ją na swoje czułe miejsce.
-Ja na to nic nie mogę poradzić...- Usiadłam obok niego na kanapie.
-Taa wiem..- Powiedział cicho i zamknął oczy ciężko oddychając. Patrzyłam na niego przestraszonym wzrokiem...ja na prawdę  nie wiem co mam robić...
-Tessa..brzuch mnie boli...- Jęknął i popatrzył na mnie z bólem wymalowanym w jego pięknych oczach.
-Co mam robić? Ja...ja nie wiem nic!..
-Zadzwoń do Louis'a....pomagał kiedyś cioci w jakimś szpitalu...proszę......boli..- Wysapał i złapał się mocno za brzuch.
-Gdzie twój telefon?.- Zapytałam wstając energicznie z kanapy.
-Na...na blacie w kuchni...chyba tam jest....- Powiedział z trudnościom łapiąc oddechy. Cały czas zaciskał oczy i trzymał się za brzuch. Pobiegłam więc szybko do kuchni, zgarnęłam komórkę i wybrałam numer Louis'a. Odebrał po dwóch sygnałach.

*Rozmowa*

-Hej Styles co tam?.- Spytał z rozbawieniem w głosie.
-Louis?! Tu Tessa, błagam przyjedź do domu Harry'ego! Szybko!
-Co? Tessa o co chodzi? Czemu jesteś taka zdenerwowana?
-Louis! Harremu coś się stało! Strasznie boli go brzuch i z trudnościom oddycha! Błagam przyjedź szybko, mówił że znasz się coś na tym...proszę przyjedź!.- Powiedziałam coraz bardziej zdenerwowana.
-Ok zaraz będę.- Rozłączył się, a w tle słyszałam dźwięk zapalanego silnika samochodowego, więc pewnie zaraz będzie.
*Koniec rozmowy*

Wróciłam biegiem do salonu i zobaczyłam Harry'ego który leżał na kanapie prawie płacząc.
-Harry! Louis zaraz przyjedzie, wytrzymasz prawda?! Gdzie cie boli? Mogę ci jakoś pomóc? Cokolwiek?...Martwie się..- Ostatnie słowo wypowiedziałam pod nosem. Nic nie mówiąc pokazał gdzie go boli. Było to podbrzusze i właściwie środek jego brzucha.
-Harry połóż się na plecach.- Oznajmiłam mu, a ten z wielkim grymasem to uczynił. Podwinęłam mu koszulkę i przyłożyłam zimną dłoń do jego brzucha, ale gdy tylko to zrobiłam to zaczął krzyczeć, że go boli i żebym przestała. Odsunęłam rękę i w tym momencie usłyszałam trzask drzwi i szybkie kroki jak mniemam Louisa.
-Dobra! Tessa od czego zaczęły się te bóle?!.- Zapytał zdenerwowany Louis.
-No...no...bo ja niechcący...no...no...kolanem...w jego...umm..no..- Jąkałam się, trochę głupio było mi to mówić.
-No dobra, ale to niemożliwe, żeby go tak bolało...i jeszcze brzuch...dobra trzeba coś zrobić!... ja pierdole stary, gdzie cie dokładnie boli? Pokaż!.- Rozkazał mu. Harry zrobił to co kazał mu Lou, który po chwili zaczął mu coś robić. Nie wiem dokładnie co...Nie patrzyłam na to. Postanowiłam stamtąd wyjść, bo nie za bardzo lubię patrzyć na takie rzeczy. Poszłam do kuchni aby dokończyć zimną już kawę.
-Ała! Kurwa Louis to boli!!.- Harry wydarł się na całe gardło, a potem usłyszałam cichy szloch. Szybko poszłam do nich, aby sprawdzić co się dzieje. Odłożyłam kubek po kawie do zmywarki i wyszłam z pomieszczenia. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Louisa który klękał przy Harrym.
-Ej, czemu Harry tak krzyczy? Co się dzieje?.- Zapytałam.
-Nic po prostu go badam.- Odpowiedział niebieskooki i wyciągnął coś z apteczki.
-Tes, przynieś wodę w szklance.- Rozkazał mi, a ja zrobiłam co chciał. Przyniosłam mu tą szklankę, a on podał ją Harry'emu. Dał mu jakąś tabletkę i kazał popić to wodą. Harry posłusznie wypił to co kazał mu wziąść Lou.
-Louis co mu robiłeś? Co mu w ogóle jest?.- Spytałam go.
-Nic poważnego...dostał tylko silnych bóli brzucha, podbrzusza i ...no wiesz...ale dałem mu mocny lek i zaraz powinno mu przejść. Będzie dobrze nie martw się..- Powiedział spokojnie. Popatrzyłam na Harry'ego który zwinął się w kulkę cicho popłakując w poduszki.
-Louis?! To czemu on płacze?! To musi być coś poważnego!.- Wkurzyłam się na niego.
-To nie jest nic poważnego. Na pewno. Na 100%. Naprawdę zaraz mu przejdzie...- Uspokajał mnie.
-Obiecujesz?.- Zapytałam siadając obok niego na kanapie.
-Tak..- Powiedział pewnie. Uwierzyłam mu. Po kilku minutach Harry przestał łkać i podniósł się lekko.
-I jak? Wszystko dobrze?.- Zapytał Louis.
-T...tak.- Zająknął się i otarł łzy z policzków. Louis posłał mu uśmiech i usiadł koło niego klepiąc go w ramie. Przypatrywałam się im.
-Stary co ci nagle tak zaczęło wszystko boleć co? Przecież wczoraj wszystko było okey...
-Nie wiem...- Odpowiedział dziwnym głosem.
-Harry? Wszystko już dobrze? Ja naprawdę nie chciałam....nie wiedziałam ...przepraszam...- Oznajmiłam smutnym głosem. To moja wina, że on tak cierpi. Popatrzył na mnie tylko szklanymi oczami.
-Tak już okej...- Powiedział cicho.
-Przepraszam...ja nie...nie chciałam...naprawdę..- Rozpłakałam się.
Tessa nie płacz.- Poprosili razem obydwoje i popatrzyli na mnie. Louis podniósł mnie i posadził na swoich kolanach.
-Ale to wszystko to moja wina...ja naprawdę nie chciałam nic ci zrobić....czuję się winna...
-Tessa przestań tak mówić.- Poprosił Harry zachrypniętym od płaczu głosem.
-Nie przestanę bo to jest moja wina...
-Tessa proszę...- Wyszeptał.
-I co z tego, że mnie mocniej dotknęłaś, lekarz powiedział przecież, że jak nie będę uważać to może się stać coś takiego, nie obwiniaj się....
-No i...ale to i tak to moja wina. Daj spokój...- Powiedziałam i wtuliłam się w Louisa. Nienawidzę go, ale dzięki niemu Harry czuję się lepiej...pomógł mu. Muszę go za to przeprosić...za moje zachowanie..
-A tak w ogóle Louis...to ... no ja chciałam cię przeprosić za...za wczoraj..- Wypowiedziałam szeptem w lekkim płaczu.
-Spoko nie gniewam się już...- Powiedział i przytulił mnie. Zobaczyłam jak Harry nerwowo przykłada dłoń do ust. Nie wiem o co chodzi.
-Ej nie dobrze mi, zaraz chyba zwymiotuje..- Wymamrotał.
-Jezu stary chodź szybko..- Louis zdjął mnie ze swoich kolan i szybko wstał, pomagając też Harry'emu. Było im trochę ciężko bo przecież Harry ma nogę w gipsie. Dotarli w końcu do jednej z łazienek i weszli do środka. Poszłam za nimi.
Harry ostrożnie przykucnął przy toalecie i zaczął wymiotować. To pewnie przez te leki które miał w szpitalu i to co dał mu Lou. Nerwowo podpierał się o uda i dalej wymiotował. Boję się o niego. To przeze mnie.
                                                           
                                                                --------------

Siedzimy w tej łazience już od 20 minut, a Harry dopiero przed chwilką skończył to wszystko. Wyczyścił swój żołądek chyba ze wszystkiego. Siedzi teraz oparty o ścianę, a my przy nim. Przez ponad 15 minut wymiotował. Wygląda teraz normalnie jak wrak człowieka, a na dodatek narzeka, że nadal boli go ten brzuch. Nie mam pojęcia co na to zaradzić.
-Harry jesteś zmęczony...chodź pójdziemy spać..- Powiedziałam delikatnie.
-Louis zostaniesz tu dzisiaj na noc? Tak na wszelki wypadek proszę...
-Tak, jasne, że zostanę...- Odpowiedział i popatrzył na Harry'ego.
-Harry dobrze się czujesz?.- Zapytałam odwracając głowę w jego stronę.
-Niezbyt, ...kręci mi się w głowie..- Odpowiedział i zamykając oczy znów oparł się o zimne płytki.
-Tessa przynieś jakąś wodę, albo sok...musi coś wypić, bo może się odwodnić..- Powiedział Lou. Zrobiłam jak kazał.
-Nie chce nic...- Jęknął Harry.
-Nie jojcz Hazz..- Usłyszałam końcówkę ich rozmowy i poszłam do kuchni. Wzięłam tą samą szklankę co wcześniej i dolałam do niej wody po czym wróciłam z powrotem do nich. Harry wziął ode mnie szklankę i napił się łyka.
-Musisz wypić wszystko Harry. Wszystko.- Rozkazał mu Louis, a ja usiadłam obok niego bez słowa.
-Louis nie chce...- Jęknął ponownie.
-Musisz to wypić inaczej trafisz z powrotem do szpitala..- Oznajmił brunet.
-Harry, proszę wypij to..- Poprosiłam. Harry niechętnie i jakby z obrzydzeniem popatrzył na szklankę z przeźroczystym płynem i wypił wszystko na raz. Ale widać nie dobrze postąpił bo zerwał się i znów uklęknął przed toaletą i zaczął wymiotować.
-Boże, stary spędzimy tu chyba całą noc...- Westchnął Lou, a ja go poparłam. Podkuliłam nogi pod brodę i obserwowałam całą tą sytuacje.
-Louis to moja wina...przeze mnie Harry teraz tak cierpi. Gdyby nie to, to pewnie byłoby wszystko w porządku. A nie jest...- Powiedziałam i popatrzyłam na niego.
-Tessa przestań nie mów tak, to też wina Hazzy, że nie uważał i teraz ma za swoje.- Odpowiedział i przytulił mnie lekko. Popatrzyliśmy na Harry'ego który już ledwo żył. Nie wyglądał za dobrze. Podciągnął się trochę i znów oparł o zimną ścianę. Louis widząc to zerwał się i podszedł do niego.
-Harry popatrz na mnie.- Oznajmił mu, a Harry podniósł na niego zmęczony wzrok.
-Harry co cie najbardziej boli? I Jezu chłopie ty masz gorączkę!.- Podniósł głos i zdjął rękę z jego czoła.
-Teraz? Sam nie wiem...- Odpowiedział ciężko.
-Może zadzwonię po lekarza?.- Odezwałam się nagle.
-Nie...mam dość widoku tych wszystkich lekarzy i szpitali...nie chce..- Mruknął Harry, ale Lou mu przerwał.
-Harry masz gorączkę, lekką ale masz....boli cię brzuch i na pewno coś jeszcze co nie chcesz mi powiedzieć, więc błagam nie sprzeczaj się tylko posłuchaj mnie..-  Westchnął głośno.
-Zadzwonię...- Powiedziałam i wstałam by zadzwonić po niego. Poszłam do salonu gdzie znajdowała się komórka Harry'ego i szybko wykręciłam numer do lekarza.

*Rozmowa*

Tak słucham.- Odezwał się głos mojego lekarza, który się mną (jak byłam mała) często opiekował.
-Dzień dobry proszę pana, tu Tessa McBlack, miałabym do pana wielką prośbę.
-O witaj Tessa, o co chodzi?
-No bo mój...emm..chłopak ma lekką gorączkę i cały czas narzeka, że boli go brzuch. Ostatnio spędził cały miesiąc w szpitalu i nie chcę tam jechać z powrotem , więc czy mógłby pan przyjechać do nas? Bardzo pana proszę...
-Oh tak oczywiście, podaj mi tylko adres i zaraz będę...

*Koniec rozmowy*

Podałam mu adres i wróciłam do chłopaków.
_________________________________________________________________________________



Cześć! Na początku chciałyśmy was przeprosić za to, że rozdział jest tak późno dodany i że musieliście tyle na niego czekać. Mamy nadzieje, że nie jesteście na nas złe.... Za tak długą nieobecność dajemy wam jak na razie najdłuższy rozdział, tak na przeprosiny. Kolejny rozdział powinien pojawić się gdzieś w sobotę, albo niedziele :D. Kochamy was i liczymy na komentarze...dla was to jest tylko chwilka, a dla nas motywacja do dalszego pisania, więc bardzo was o to prosimy. Kto przeczyta rozdział niech go skomentuje. :)
Lilka i Majka.







5 komentarzy:

  1. Hej! Super rozdział!! Biedny Hazz :( Mam nadzieję, że odwiedzicie mojego bloga ;)
    http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki ze dodalyscie bo nie moglam sie doczekac super rozdzial i czekam na nastempny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń