niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 27

*Oczami Harry'ego*

Siedziałem w tej łazience razem z Louisem. Tessa poszła zadzwonić po lekarza. Cholernie bolał mnie ten brzuch. Co chwilę wymiotowałem. Dzięki Lou czuję się lepiej, ale nie jest dobrze. Po chwili przyszła Tessa, była lekko blada i przestraszona.
-Mój lekarz ma zaraz przyjechać..- Oznajmiła i usiadła przy ścianie.
-Ehh dobra...- Westchnąłem. Louis podał mi kolejną szklankę z piciem. Nie chcę pić, ani nic bo zaraz wymiotuję, a już mnie od tego gardło boli.
-Louis proszę ja nie chcę pić..- Powiedziałem marudnie.
-Stary wiem, że nie chcesz, ale musisz! Odwodnisz się, a zresztą zaraz będzie lekarz to powie ci to samo!.- Odpowiedział lekko wkurzony. W tej samej chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Louis zerwał się szybko z miejsca i pobiegł otworzyć lekarzowi. Popatrzyłem na Tes. Była smutna i przygnębiona, patrzyła w podłogę naprzeciwko siebie.
-Tessa to nie twoja wina, to, że mnie uderzyłaś to jest nic, brzuch mnie boli na pewno z innego powodu, bo przez takie coś na pewno bym nie wymiotował, ani nie bolałoby mnie tak wszystko, to na prawdę nie ty zawiniłaś.- Powiedziałem do niej i uśmiechnąłem się lekko, a jej humor powoli powracał.
-I nie chcę słyszeć więcej, że to twoja wina okey?.
-Dobrze Harry.- Odpowiedziała, i w tej chwili do łazienki wszedł niski facet a za nim Lou.
-Dzień dobry, jestem lekarzem. Proszę opowiedzieć wszystko po kolei co się wydarzyło.- Poprosił, a ja niechętnie zacząłem opowiadać. Po kilku minutach skończyłem.
-Gdzie pana boli? W którym miejscu?.- Zapytał, a ja pokazałem na brzuch. Lekarz pomógł mi wstać i zaprowadził mnie na kanapę, abym się położył, bo chcę mnie zbadać. Chce zobaczyć i ocenić co mi jest. Położyłem się więc ostrożnie, a on zaczął dotykać i uciskać mój brzuch. Zasyczałem gdy dotknął miejsca, gdzie bolało mnie najbardziej.
-Ciężko ocenić co panu jest, ale nie jest to raczej poważne. Wygląda na jakieś zatrucie spowodowane jakimś mocnym lekiem lub jedzeniem. Proszę dużo pić, ponieważ od długotrwałych wymiotów może się pan odwodnić. Uważać na brzuch, napiszę receptę. Należy kupić te tabletki i zażywać przez dwa najbliższe dni. Powiedział i podał mi kartki z jak myślę receptą.
-Dobra..- Powiedziałem niechętnie...i kurwa znowu mnie zemdliło. Przyłożyłem rękę do ust, aby czasem tu nie zwymiotować, ledwo się powstrzymywałem. Louis i lekarz od razu to zauważyli i pomogli mi szybko dojść do łazienki, gdzie znów zwymiotowałem. Nie zauważyłem nawet gdzie była Tessa. Martwię się o nią. Ona myśli, że to jej wina. Gdy skończyłem, poczułem jakby mój żołądek był czysty, zwymiotowałem wszystko co jadłem przez ostatni czas i nadal mi się chciało. Odsunąłem się od kibla i usiadłem na zimnych płytkach opierając się o ścianę. W takiej pozycji było mi najwygodniej. Louis gadał coś z lekarzem, który po chwili do mnie podszedł.
-Dobrze...niech pan się teraz rozluźni i uspokoi oddech..- Powiedział, a ja zrobiłem co kazał. Wyjął ze swojej torby stetoskop i kazał mi zdjąć koszulkę. Zaczął mnie ''osłuchiwać'' i po 5 minutach skończył.
-No...nie widzę tutaj, żadnych poważnych zmian, więc jak na razie to wszystko, dam teraz panu tabletki i proszę je przyjmować co 2-3 godziny. Proszę dużo pić i jeszcze dam coś na zwalczenie gorączki. to jak na razie tyle.- Powiedział, a ja wymusiłem lekki uśmiech. Lekarz podszedł jeszcze do Lou i coś z nim gadał i dał mu coś, a potem wyszedł z mojego domu. Nadal zastanawiałem się gdzie jest Tessa. Tutaj, ani w salonie jej nie było. Postanowiłem spytać o to Lou.
-Emm...Louis? Gdzie jest Tessa?.- Popatrzyłem na niego i spróbowałem wstać, ale niezbyt mi to wyszło, bo przez te całe rzyganie mój organizm był osłabiony. Strasznie kręciło mi się w głowie i zresztą w ogóle źle się czułem.
-Jest w łazience na górze...pewnie się myję bo słyszę szum wody, poczekaj zaraz wracam.- Powiedział i gdzieś poszedł, a ja na niego czekałem. Po paru minutach wrócił z butelką wody mineralnej, szklanką i jakimiś tabletkami. Skrzywiłem się na ten widok, nie mam zamiaru niczego brać!
-Stary, musisz to zażyć. Pomoże ci, to od lekarza.- Podszedł do mnie i podał tabletki i szklankę wody. Uważnie na mnie patrzył. Chciał mnie dopilnować czy to wezmę.
-Nie Louis błagam...jeśli to wezmę to i tak zaraz zwrócę...nawet się nie opłaca..- Zrobiłem zbolałą minę.
-Nie gadaj że się nie opłaca! Nie zwymiotujesz! Nie narzekaj i bierz to!.- Powiedział wkurzony.
-Louis kurwa nie chcę no!.- Jęknąłem głośno. Ten się tym nie przejął tylko na chama włożył mi tabletkę do ust i dał do ręki szklankę z wodą.
-Jeśli to wyplujesz to zobaczysz, że mocno tego pożałujesz Hazz.- Pogroził mi, serio miałem ochotę to wypluć bo była ohydna.
-Popij.- Rozkazał surowszym głosem, a ja zrobiłem co kazał i połknąłem tabletkę.
-O Boże jakie to niedobre..- Powiedziałem ze skrzywioną miną.
-No dobry Hazz. Zaśmiał się.
-Louis czy ciebie to bawi? Ja tu zdycham a ty się śmiejesz..- Wkurzyłem się tak na żarty.
-Wyglądasz jak małe, niewinne dziecko..- Znów się zaśmiał, a do nas dołączyła Tessa. Cały czas była blada. Czemu? Nie wiem...
-Idiota..- Mruknąłem. Tessa podeszła do mnie i przytuliła się.
-I jak lepiej już?.- Spytała.
-W miarę....ale głowa mnie nawala.- Odpowiedziałem, a ta odgarnęła moje loki i przyłożyła zimną rękę do mojego czoła.
-Louis on ma straszną gorączkę.- Powiedziała do niego, a ten podszedł do nas zmartwiony.
-Powinno mu przejść, dałem mu przed chwilą tabletkę, tylko, że nie wiem czy na brzuch, czy na głowę, nie odróżniam są identyczne.- Oznajmił.
-No to nie było podpisane? Louis, nie były czy czytać nie umiesz?.- Spytała lekko wkurzona.
-No podpisane były, ale nie w naszym języku.- Powiedział.
-Jak nie w naszym to niby w jakim?!
-Kurwa przestańcie się drzeć...głowa mi pęka.- Wnerwiłem się.
-Sorry Harry...- Powiedziała Tessa. Wstała i wyszła z pomieszczenia, lecz po chwili wróciła. Zobaczyłem, że ma w rękach opakowania po tych tabletkach.
-Czytaj!.- Podała je Lou i założyła ręce na piersi.
-No ciekawe jak, jak to nie po naszemu!.- Widać, że też się wkurzył.
-To cholera mogłeś zapytać lekarza!
-Tessa nie wkurzaj mnie, jak jesteś taka mądra to sama to przeczytaj!
-Louis ja też nie rozumiem co tu pisze!
-Błagam, błagam was....ZAMKNIJCIE SIĘ!!.- Podniosłem trochę głos, głowa mnie boli, a oni będą mi się tu przekomarzać...
-Ja pierdole...- Tes mruknęła pod nosem biorąc opakowania i próbując coś zrozumieć. Siedziałem tak z głową w rękach, a oni nadal się sprzeczali. To już nie do wytrzymania! Poza tym ta tabletka którą dał mi Lou chyba była na nic bo po chwili znów zachciało mi się wymiotować.
-Harry weź tą tabletkę. Ta jest na głowę. Przypomniałam sobie, że też kiedyś takie miałam. Proszę weź..- Podeszła do mnie i podała mi tabletkę.
-Y..ymm.- Pokręciłem głową. Nie mam zamiaru nic więcej brać. Jakoś stłumiłem w sobie odruch wymiotny...no właśnie jakoś, bo nadal mi się chciało i miałem wrażenie, że puszczę pawia dosłownie na nich.
-Proszę....- Poprosiła błagalnie moja Tes. Popatrzyła mi w oczy ze współczuciem.
-Nie chcę nic!.- Powiedziałem i odwróciłem głowę w drugą stronę.
-Harry, bo wepchnę ci to do gęby na chama jak parę minut temu!.- Oznajmił Lou. Popatrzyłem na niego.
-Louis, proszę dajcie sobie już spokój, może samo przejdzie...- Powiedziałem i złapałem się jedną ręką za głowę, a drugą za brzuch.
-Harry....My chcemy ci tylko pomóc....- Szepnęła Tessa po czym wstała i podeszła do Louisa.
-On nie chce naszej pomocy....- Rzekła do niego smutnym głosem i przytuliła go.
-Tessa...yhhh...ja wam naprawdę dziękuję za to co dla mnie robicie, ale ja nie chce łykać tego świństwa..- Popatrzyłem na niech ze łzami.
-Ale to ci pomoże...- Powiedziała jak myślę w płaczu, bo miała zmieniony głos. Wtulona była w mojego najlepszego kumpla, więc nie widziałem jej twarzy.
-Niby w jaki sposób? Ból nie minie..- Jęknąłem głośno, bo poczułem jakby coś mi się przewracało w brzuchu i ledwo co doszedłem do toalety i jak się domyślacie znów zwymiotowałem, już normalnie nie miałem czym. Tessa podeszła do mnie i opiekuńczo pocierała mnie po plecach, a Lou załamany tym, że nic mi się nie poprawia usiadł na ziemi i patrzył na mnie. Po ok. 5 minutach nadal mnie ciągnęło i nie odchodziłem od toalety. Gdy tylko się poruszyłem albo coś, od razu zaczynałem wymiotować. Postanowiłem sobie też, że jak wyzdrowieję do końca, to znajdę tego skurwysyna i pobiję go tak, jak on mnie, a nawet gorzej. Niech on sobie przeżywa to co ja teraz. Louis siedział zamyślony tym co może mi pomóc, a Tessa próbowała robić wszystko, aby mi przeszło.
-Harry...umm...zrobię ci gorzkiej herbaty, co?.- Zapytała z niepewnością w oczach. Pokręciłem tylko głową, że się zgadzam i wyczerpany usiadłem na płytkach. Zamknąłem oczy i tylko usłyszałem jak wychodzi z łazienki. Louis przerwał ciszę, która była mi teraz potrzebna.
-Lepiej trochę?..- Zapytał cicho.
-Niezbyt...- Powiedziałem zachrypnięty. Bolało mnie gardło od wymiotowania, i dlatego mam teraz taki głos.
-Mhym...- Mruknął. Po kilku minutach ciszy przyszła Tessa i usiadła obok mnie z kubkiem ciepłej herbaty.
-Proszę...- Delikatnie wysunęła kubek w moją stronę. Była smutna. Tak myślałem, że jest smutna dlatego, że myśli, że to jest jej wina, a tak nie jest, prędzej czy później dostałbym bóli i wymiotowałbym.
-Dzięki Tes..- Wyszeptałem i delikatnie wziąłem kubek w swoje ręce. Po kilkunastu minutach usłyszałem jak ktoś dzwoni do Lou, z racji tego, że siedział obok mnie usłyszałem rozmowę. To chłopaki pytali się gdzie jest i co robi. Opowiedział im wszystko i rozłączył się, po czym schował komórkę do prawej kieszeni spodni.
-Em Lou? Ty byłeś wczoraj u Nati, tak?.- Zapytała go Tes.
-Tak, a co?
-Wszystko u niej dobrze? Nic jej nie jest? Ja jej dawno nie widziałam...chciałabym się z nią zobaczyć...- Oznajmiła a ja wziąłem łyka herbaty.
-Jak chcesz mogę po nią zadzwonić. Przyjdzie tutaj. Chłopaki i tak zaraz tu będą bo się o ciebie martwią.- Powiedział i popatrzył na mnie, a ja lekko się uśmiechnąłem.
-Chłopaki? I tak zadzwoń do niej, proszę....o ile Harry się zgodzi, żeby tu była...- Poprosiła.
-Tak jasne...niech przyjdzie..- Powiedziałem i zmęczony oparłem się o chłodną ścianę. Louis tylko poklepał mnie po ramieniu i zaczął dzwonić do Natki.
-Dziękuję..- Tessa podziękowała mi i pocałowała leciutko w policzek. To było słodkie... Nagle złapałem się za brzuch bo znów poczułem jakby coś mi się w nim przewracało. To boli...Sapnąłem głośno, przez co Lou od razu zwrócił na mnie uwagę. Rozłączył się z Natalie.
-Styles? Wszystko dobrze?.- Zapytał patrząc na mnie.
-I Tessa, Nati za chwilę będzie..- Oznajmił jej. Ja pokręciłem głową na nie...to bolało...łzy zebrały mi się w kącikach oczu, a po chwili swobodnie spłynęły po moich policzkach. Teraz pewnie myślicie, że facet i płacze, ale to serio boli... Poczułem na polikach czyjeś opuszki palców. To Tessa. Wytarła moje łzy i przytuliła mnie do siebie lekko. Pewnie bała się, aby mi nic nie zrobić. Ale co ona mi może zrobić? Ona jest taka delikatna... Nie wiem co bym zrobił gdyby jej tu nie było. Po chwili poczułem jakby ulgę. Brzuch przestał mnie trochę boleć. Przypomniałem sobie, że przecież nie wypiłem herbaty. Ostrożnie oderwałem od siebie Tes, która dziwnie na mnie spojrzała, ale nie przejąłem się tym. Wziąłem kubek w ręce i zacząłem pić. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Tessa od razu poleciała otworzyć. Louis został przy mnie.
-Harry popatrz na mnie.- Poprosił, a ja zrobiłem co chciał. Przyłożył dłoń do mojego czoła.
-Jezu Hazz jaką ty masz gorączkę! Czemu nic nie mówisz?!.- Spytał. Kurwa musiał przypomnieć...zaraz po jego słowach ból głowy nasilił się jeszcze bardziej.
-Przez ciebie zaczęło jeszcze bardziej boleć...dzięki..- Powiedziałem marudnie.
-Harry powinieneś iść spać, jesteś zmęczony, potrzebujesz trochę snu. Chociaż trochę...no już.- Pomógł mi wstać, a ja nie protestowałem. Nie miałem już na to siły. Poszliśmy powoli do mojej sypialni. Louis zamknął drzwi, a ja położyłem się swobodnie na moim wygodnym łóżeczku i po chwili usnąłem.

                                                          * 2 godziny później*

Obudziłem się bo znów zaczął mnie, cholernie boleć brzuch. Podwinąłem nogi pod brodę i zacząłem jęczeć z bólu. Po paru minutach takiego leżenia, znów mnie zemdliło. No przecież kurwa nic nie jadłem! A no tak piłem tą jebaną herbatę....Ja pierdole... Wstałem z łóżka i jakoś podszedłem do drzwi mojego pokoju. Otworzyłem je i podpierając się ściany, poszedłem w stronę łazienki. Otworzyłem z zamachu drzwi i nie moja wina, że z hukiem się zatrzasnęły. Podszedłem do muszli klozetowej i zwymiotowałem. Usłyszałem głośne kroki na schodach i po chwili do łazienki weszła cała gromada moich przyjaciół. No trochę nie fajny widok mają....Ja tu wymiotuję, a oni się na mnie gapią jak na kosmitę...
-Harry, co jest?.- Tessa podbiegła do mnie i przytuliła gdy skończyłem.
-Nic, po prostu mi nie dobrze...- Odpowiedziałem cicho i spojrzałem na chłopaków. Koło Louisa stała Natalie i patrzyła na mnie i Tes.
-A boli cię jeszcze głowa?.- Spytała.
-Już nie...na szczęście...- Odpowiedziałem i wziąłem głęboki oddech.
-To dobrze..- Uśmiechnęła się..
-Idziemy do salonu?.- Ponownie zadała mi pytanie.
-Nieee, wolę tu zostać .. tak na wszelki wypadek. Niezbyt dobrze się czuję..- Powiedziałem i popatrzyłem na nią. Cały czas trzymałem się za brzuch, bo nadal bardzo mnie bolał. Nie mam zamiaru się stąd ruszać. Ta łazienka to jak na razie mój mały azyl.
-Ugh...no dobrze...a potrzebujesz czegoś?..- Pokręciłem głową na nie i lekko się uśmiechnąłem.
-Dziewczyny idźcie na dół, my zostaniemy na razie z Harrym.- Powiedział Lou, a one go posłuchały i wyszły z łazienki. Popatrzyłem na chłopaków, którzy przyglądali mi się uważnie. No tak...przecież siedzę skulony przy ścianie.
-Harry wszystko okey?.- Zapytał Liam.
-Nie, nic nie jest okey... .- Odpowiedziałem mu.
-Ale co ci jest dokładnie?.- Dopytywał się Niall. Chłopaki usiedli obok mnie na podłodze.
-A skąd mam to wiedzieć? Nawet lekarz nie chciał nic powiedzieć....Louis to potwierdzi.... Boli mnie strasznie brzuch i jeszcze głowa, a przy Tessie skłamałem, bo nie chcę aby się zamartwiała..- Powiedziałem i spojrzałem na nich z bólem wymalowanym w oczach. Louis podniósł rękę i przyłożył ją do mojego czoła.
-Gorączka ci raczej przeszła...nie jesteś już tak rozpalony jak wcześniej...
-I dobrze...
-No dobrze, dobrze....a właśnie idę po tabletki, zaraz przyjdę..
-Nie! Lou błagam tylko nie to!.- Szybko powiedziałem i popatrzyłem na niego wzrokiem mordercy.
-Hazz nie masz tu nic do gadania, chłopaki zajmijcie się nim...- Rozkazał i wyszedł z pomieszczenia.
-Nie, tylko nie to....- Wyszeptałem i zakryłem twarz dłońmi. Nie wezmę tego cholerstwa, przez które cały czas rzygam! Będę się bronił! Nie zmusi mnie do wzięcia tego czegoś!
-Harry....ej Harry weź się nie mazgaj..- Zayn zaśmiał się lekko.
-Chłopaki nie zmusicie mnie do wzięcia tych tabletek! Nie połknę tego...nie macie na co liczyć!.- Powiedziałem wkurzony.
-Chłopie, ale ty musisz to brać! Lekarz ci kazał, to ci pomoże! Dlatego, że nie zażywasz, cały czas się męczysz, a chyba tego nie chcesz! Zrób to dla swojego dobra!.- Oznajmił Liam lekko zdenerwowany. Dobra, może faktycznie powinienem wziąć, to coś...
-Ale Liam noo...błagam ja tego nie chcę...przez to cały czas wymiotuje i boli mnie jeszcze bardziej brzuch...nie chcę tego...- Powiedziałem cicho.
-Musisz. Jesteś silny, przecież to nic dla ciebie. To co było miesiąc temu, było o wiele gorsze niż to co teraz, prawda?..
-Boli prawie tak samo, nie wiesz jak to jest. Czuję normalnie jakby coś skręcało mnie w środku, a do tego jeszcze głowa...yhh..- Odpowiedziałem.
-Harry, a gdzie cię dokładnie boli, co?.- Spytał Zayn. Pokazałem im na brzuch i podbrzusze, które bolało najbardziej. Nagle do łazienki wszedł Louis.
-Harry, trzymaj, zjedz te dwie tabletki. Jedna jest na głowę, a druga na brzuch. Nie próbuj się nawet sprzeciwiać, bo wepcham ci je do buzi, na siłę tak, jak przedtem. No i musisz wypić tą herbatę CAŁĄ!.- Rozkazał surowo, a ja wziąłem to gówno do ust, połknąłem i popiłem. Ohyda... Gdy to zrobiłem, Louis uśmiechnął się zwycięsko, a ja popatrzyłem na niego z mocno skrzywioną miną..
-To jest okropne...fuj...
-No wiem...żadne lekarstwa nie są dobre jak słodycze..- Zaśmiał się cicho i spojrzał na chłopaków, którzy zrobili to samo.
-Ha ha ha śmieszne..- Przedrzeźniłem ich.
-Co robią dziewczyny?.- Spytałem Louisa.
-Nie wiem...ale chyba... no wiesz..ploteczki...jak to laski...
-Spoko...
-Myślisz, że uda ci się zdobyć Tessę?.- Zapytał jakby znikąd Zayn.
-Zayn, ona już jest moja...sama się do mnie przytula i całuje, a poza tym przyznała się, że się we mnie zakochuje...- Mruknąłem.
-Czyli, że już ją rozdziewiczyłeś?..
-Co? Nie! Niby jak miałbym to zrobić? Debilu wszystko mnie boli, a do tego mam nogę w gipsie!.- Powiedziałem głośniej, a ten zaśmiał się.
-Czyli,  nie jest jeszcze twoja, skoro tego nie robiliście...- Powiedział dumnie.
-A zamknij się...- Westchnąłem. Liam i Niall zaśmiali się, a Zayn chciał uderzyć mnie żartobliwie w ramie, ale, że ja się troszkę podniosłem, aby zmienić pozycję to trafił w mój obolały brzuch. I nie było to lekkie uderzenie.
-Kurwa!.- Złapałem się za niego i zacząłem przeklinać pod nosem.
-Zayn coś ty mu zrobił?!.- Krzyknął Lou i szybko podszedł do mnie. Jęczałem głośno pod nosem z bólu. Teraz stało się to tak nieznośne, że już nie mogłem wytrzymać. Zaciskałem mocno oczy, aby się czasem nie rozpłakać.
-No to było niechcący! Miało być w ramie...- Odpowiedział Zayn. Ja pierdziele jaki debil....mógłby bardziej uważać...do łazienki weszła Natka.
-Ej chodźcie na dół...Tessie jest słabo i jest strasznie blada...pomóżcie mi.- Powiedziała do nas.
-Natka my też mamy tutaj problem! Harry ledwo co się trzyma... Zayn przywalił mu mocno w brzuch..- Krzyknął Lou.
-Dobra Lou, ja z nim zostanę i mu pomogę, a wy idźcie do Tessy, tylko niech któryś tu ze mną zostanie.- Oznajmiła.
-Natalie niby jak mu pomożesz?.- Zapytał Liam.
-Jestem na studiach i mam staż w szpitalu oraz w firmie masażu...znam się na tym..- Coś jeszcze gadali i po chwili Zayn, Liam i Louis wyszli z łazienki, a ze mną została Natka i Niall.
-Harry, odsuń ręce od brzucha...- Poprosiła.
-Nie...to boli...- Jęknąłem.
-Harry! Wiem, że boli, ale odsuń te ręce!..
-Nieee...- Nadal miałem zamknięte oczy. Po chwili poczułem, że moje ręce zostały siłą odsunięte od mojego ciała. To Niall!
-Dobra Harry wiem, że to boli, ale przestań się tak wiercić! A teraz wciągnij powietrze na tak długo jak wytrzymasz i po chwili stopniowo wypuszczaj i tak cały czas. Może boleć...- Zrobiłem co kazała. Niall cały czas mnie mocno trzymał. Wciągnąłem powietrze do płuc i zacisnąłem mocno oczy, kładąc się na podłodze. Bolało w chuj. Nie wiedziałem co ona mi robi i nie chciałem się chyba dowiedzieć. Co chwilę spuszczałem powietrze i nabierałem z powrotem. Po ok. 15 minutach wielkiego bólu poczułem ulgę. Wielką ulgę. Ból powoli przestawał mi dokuczać. Wszystkie moje mięśnie brzucha się rozluźniły. Nawet mnie już nie mdli. Leżałem tak na podłodze i uspokajałem się powoli. Nadal bolało, ale już mniej niż wcześniej.
-Na...Natalie co ty zrobiłaś?.- Spytałem jak już trochę uspokoiłem oddech.
-Nic wielkiego, musisz teraz odpocząć okey?.- Odpowiedziała, a Niall puścił mnie już ze swojego uścisku.
-Okej, ale błagam pomóżcie mi... nie dam rady sam wstać.- Powiedziałem i spojrzałem na nich prosząco.
-No jasne.- Odpowiedziała Natalie i chwyciła mnie za jedną rękę, a Niall za drugą i zaprowadzili mnie do salonu na kanapę, gdzie znajdowała się również Tessa i chłopaki. Tes siedziała i piła wodę ze szklanki, patrząc cały czas w jedno miejsce. Była blada, z resztą cały czas była...usiadłem obok niej.
-Hazz już wszystko okej? Nic ci nie jest? Przestało boleć?.- Louis i reszta zadawali  mi chaotycznie pytania.
-Tak jest nawet dobrze, chociaż nadal boli..- Wymamrotałem cicho.
-Mogę powiedzieć tyle, że jutro będzie już znacznie lepiej i nic nie powinno cię już boleć...no oprócz nogi..- Powiedziała Natalie w lekkim śmiechu. Tessa wyszeptała do niej szeptem ''dziękuje''. Chyba nie czuła się zbyt dobrze.
-Louis, ja ... ja muszę na świeżę powietrze.- Oznajmiła, a on chwycił ją za ręce i zaprowadził na podwórko przed dom.
-Ej co się dzieje Tessie?.- Zapytałem ich.
-Jest jej słabo...chyba z nerwów o ciebie..- Wyjaśnił Liam.
-Ehh... mówiłem, że to  nie przez nią.- Mruknąłem pod nosem. Na szczęście nie usłyszeli, bo jeszcze by wypytywali.
-Emm... a Natalie? Co ty mi właściwie robiłaś? Powiedz chcę wiedzieć jak to tak nagle przestało boleć...no nie całkiem, ale trochę...nie ważne...to powiesz?..
-Eee...no to coś tak jakby w stylu mocnego masażu....takie sposoby.- Oznajmiła i uśmiechnęła się ponownie i w tej chwili Louis wrócił razem z moim kotkiem.
-Tessa kochanie wszystko w porządku? Co się dzieje?.- Zapytałem zmartwiony.
-Chyba już tak...i nie wiem...a ty jak się czujesz?.- Spytała mnie cicho. Zobaczyłem, że Lou cały czas ją trzyma...nie może być dobrze...
-Już lepiej...Louis możesz ją tu do mnie dać?.
-Oh tak jasne..- Cały czas podpierał Tessę, była zmęczona to widać. Usiadła obok mnie, a ja się w nią wtuliłem. Zauważyłem, że Lou podszedł do Natki i wziął ją na kolana mocno do siebie przytulając. Tessa nie odwzajemniła mojego uścisku, pewnie nie miała już siły. Ja też byłem wykończony tym wszystkim co dzisiaj się wydarzyło.
-Wiecie...my już pójdziemy spać, idźcie do pokoi gościnnych, dzisiaj nocujecie tutaj.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Dobra, ale chodź pomogę ci.- Oznajmił Lou i wziął mnie pod ramie. Tessie pomogła Natalie. Weszliśmy powoli po schodach i poszliśmy do mojej sypialni. Ostrożnie położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą.
-Dzięki Louis....za wszystko.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się szczerze do niego.
-Nie ma sprawy Hazz..- W tej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Tessa.
-Dobranoc Louis..- Uśmiechnęła się do niego i lekko przytuliła. Lou oddał uścisk i wyszedł z pokoju zostawiając nas samych. Tes przebrała się i usiadła obok mnie.
-Harry, podnieś się trochę.- Rozkazała mi. Popatrzyłem na nią pytająco.
-Nie będzie ci wygodnie jeśli będziesz tak spał.- Wytłumaczyła.
-No dawaj..- Powiedziała zirytowana. Podniosłem się lekko na rękach i oparłem o bezgłowie łóżka. Tessa złapała za krańce mojej koszulki i ściągnęła mi ją przez głowę. Zabolało trochę, ale nie ważne.
-Emm spodnie to ściągnij sam.- Posłała mi nerwowy uśmiech, a ja się lekko zaśmiałem. Ostrożnie ściągnąłem moje spodnie i schowałem się pod kołdrą.
-Na pewno już lepiej?.- Zapytała mnie zmartwiona.
-W miarę...Natalie mi pomogła i jest lepiej..- Lekko się uśmiechnąłem.
-Tak...ona dużo się uczy i ma te staże, zna się na tym... Muszę się napić wody.- Oznajmiła i wstała z łóżka. Gdy już wypiła zawartość szklanki to odwróciła się do mnie.
-Harry, wypij to proszę...po tym jak zwymiotowałeś nie miałeś nic w ustach, jeszcze mi się odwodnisz.- Powiedziała i podała mi szklankę. Nie miałem ochoty, aby cokolwiek pić, bo bałem się, że ból brzucha powróci ze zdwojoną siłą i znów będę wymiotować, a zresztą Louis dawał mi  wcześniej herbatę.
-Proszę..nic ci już nie będzie...- Oznajmiła, a ja postanowiłem wypić tą wodę. Po skończeniu odłożyłem pustą szklankę na szafkę obok i popatrzyłem na Tes. Położyłem się ostrożnie na łóżku, a Tessa zaraz obok mnie. Wtuliła się w mój goły tors i wyszeptała cicho.
-Harry...bardzo mi na tobie zależy...- I chyba usnęła bo usłyszałem tylko jej równomierny oddech. Ja też zasnąłem z myślami o tym co mi przed chwilką powiedziała.
_________________________________________________________________________________


Siemanko! :) Nowy rozdział już jest...mam nadzieję, że się cieszycie xD. Nowy powinien się pojawić tak jak napisałam w datach czyli gdzieś koło 21/22.03. Liczymy, że się spodoba oraz na komentarze :)
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach napiszcie swój username w komentarzu. ;)
Lilka.




8 komentarzy:

  1. Jejku :)
    Końcówka wspaniała.
    Bardzo podoba mi się twój blog.
    Myślę, że za niedługo znowu tutaj wpadnę.

    Mrs. Styles
    PS. Pierwsza!!!
    PS2. Zapraszam do mnie:
    http://changes-harrystyles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    No więc rozdział jak zwykle CUDO *.* A końcówka - Awwwwww <3
    Zapraszam do mnie : http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo ♥♥♥
    Możesz mnie informować o nowych rozdziałach na TT @olabendykowska

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tylko szkoda ze Harry choruje.... ale wyzdrowieje prawda czekam na nastempny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) mogę wiedzieć ile macie lat? Znaczyhodzi mi do której klasy.. Bo chciałam się dowiedzieć czy macie dużo zajęć czy nie..
    Czy możecie wstawiać rozdziały co 3 dni? Prosze tak jak kiedyś.. :) wiem że prowadzenie bloga i chodzenie do szkoły jest ciężkie ale czasem naprawdę nie mogę się doczekać.. :)
    To tyle. :)))

    DZIĘKUJĘ €:

    OdpowiedzUsuń
  6. 31 years old Administrative Assistant IV Hedwig Nye, hailing from McBride enjoys watching movies like "Swarm, The" and Table tennis. Took a trip to Historic Area of Willemstad and drives a Mercedes-Benz 540K Spezial Roadster. kliknij teraz

    OdpowiedzUsuń