*Oczami Tessy*
Jechałam właśnie do mojej pracy na nocną zmianę. Zaczynam ją o godzinie 18.00. Mój szef wymyślił sobie że moje zmiany będą kończyć się koło północy. Tylko taki debil mógłby zrobić coś takiego. Po drodze zatrzymało mnie czerwone światło. Z niecierpliwością czekałam aż zapali się żółte, a potem zielone światło, by zdążyć do pracy. Kiedyś spóźniłam się trzy minuty a szef chciał mnie wywalić.Od tego czasu staram się być na czas. Zapaliło się zielone więc dodałam gazu i ruszyłam szybko do cukierni. Tak, właśnie tam pracuję. Jest to najpopularniejsza cukiernia w całej Wielkiej Brytanii. Zawsze jest dużo klientów i zamówień, więc po pracy jestem cholernie zmęczona. Spojrzałam na zegarek by sprawdzić która godzina. 18.02. No cholera! Szybkim krokiem ruszyłam do budynku wyciągając klucze. Nie dało się otworzyć. Pchnęłam je i okazało się, że są otwarte. Weszłam do środka ze zdziwioną miną. Za ladą stał szef. Świetnie! Już nie żyję!
-Tessa ! spóźniłaś się!- powiedział ostrym i wrogim głosem.
-Tak wiem, przepraszam szefie. Zatrzymały mnie światła- odpowiedziałam mu z niewinna miną aby mi uwierzył.
-Oczywiście dzisiaj światła a jutro to co? hyym?. Jesteś najlepszą pracownicą dlatego cie nie zwolnię. Daję ci jeszcze jedną szansę-powiedział i poszedł do swojego biura.
-Dzięki szefie-odpowiedziałam suchym ale szczęśliwym głosem.
Ściągnęłam swoją kurtkę i powiesiłam ja na wieszaku, następnie poszłam za ladę i czekałam na klientów. Godziny mijały. Klienci wchodzili i wychodzili. Znudzona patrzyłam na zegarek znajdujący sie na mojej rece. Godzina: 00.00. Nareszcie!. Zamknęłam kasę na kluczyk i zaczęłam sprzątać. Po skończeniu ubrałam kurtkę, wyciągnęłam klucze i zamknęłam drzwi od cukierni zmieniając napis z ''Otwarte'' na ''Zamknięte''. Poszłam w strone parkingu gdzie zaparkowałam samochód. Otworzyłam go i weszłam do środka na miejsce kierowcy. Próbowałam go odpalić ale na marne, okazało się że mam pusty bak. No nic jestem zmuszona wracać do domu na piechotę. Szłam wąską dróżką przez ciemne uliczki, przez kilka minut. Po otoczeniu stwierdziłam, że się zgubiłam. Przed sobą zobaczyłam jakiś obskurny budynek, obok niego przy wejściu opierał się wysoki mężczyzna. Na głowie miał kaptur, spod którego wystawało kilka loczków. Niepewnie zbliżyłam się do niego chcąc zapytać się o drogę powrotną z tego dziwnego miejsca. Chłopak, który jak na moje oko nie był wiele starszy ode mnie, podszedł do mnie z chytrym uśmieszkiem. Przeraziłam się troche. Gdy stał kilka centymetrów ode mnie wypowiedział te dwa słowa: ''Hej Mała''...
Hejka tak więc jest już pierwszy rozdział mamy nadzieje że wam się spodoba liczymy na komentarze i ... do następnego... (możliwe że rozdział 2 pojawi się jutro) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz