poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 15

*Oczami Harry'ego*

Wjechałem na parking pod szpitalem i szybko pobiegłem do recepcji. Kurwa coraz częściej bywam w szpitalu. Dowiedziałem się że Tessa miała zatrzymanie akcji serca i reanimowali ją. Teraz kompletnie się załamałem ... To wszystko prze ze mnie!.. Powiedziano mi gdzie mam iść i kazali czekać na jakieś informacje. Po 10 minutach z jakiejś sali wyszła pielęgniarka, podszedłem do niej.
-Dzień dobry...emm.. Jestem chłopakiem Tessy McBlack, którą niedawno tu przywieziono. Czy wie pani coś na jej temat?.-
-Przykro mi, wiem że jesteś jej chłopakiem ale niestety nie mogę ci udzielić żadnych informacji.- Powiedziała i poszła do jakiegoś pokoju.
Zrezygnowany usiadłem z powrotem na krześle. Po jakichś 30 minutach z sali naprzeciwko mnie wyszedł jakiś lekarz. Szybko do niego podszedłem spytać się co z moją Tesską.
-No wie pan...jest osłabiona straciła dużo krwi i musieliśmy ją przytłaczać. Teraz jest już w porządku. Proszę tylko aby pan ją pilnował, by więcej tego nie robiła, ponieważ ryzykuje życie.
-T...tak.. oczywiście. Nie dopuszczę do tego więcej. Czy...czy mogę się z nią zobaczyć?
-Przykro mi ale na razie pańska dziewczyna jest w śpiączce i musi odpoczywać. Proszę pana aby przyjechał pan jutro. W tedy będziemy ją wybudzać, więc jak na razie może pan jechać do domu.
-Ehh dobrze .. dziękuje- Powiedziałem i wyszedłem ze szpitala.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie ile Tessa dla mnie znaczy. Łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją starłem i ruszyłem do mojego domu.

*Następny dzień*

Obudziłem się. Nie wiem, która była godzina, ale nie obchodziło mnie to. Szybko ubrałem na siebie czarne jeansowe rurki, zwykły biały T-shirt i trampki. W pośpiechu wyszedłem z domu i ruszyłem do szpitala do mojej małej Tes. Gdy ją widzę mam takie dziwne uczucie w brzuchu. Czy ja się czasem nie zakochałem? Może.... Nie ważne. Zaparkowałem pod dużym budynkiem i popędziłem pod salę gdzie była Tes. Zapukałem i powoli wszedłem do pomieszczenia. Była tam pielęgniarka. Powiedziała żebym zachowywał się cicho, oraz że za jakieś 2 godziny zaczną ją wybudzać. Usiadłem przy jej łóżku. Wyglądała pięknie. Długie blond włosy spadły kaskadą na jej ramiona. Była podłączona do różnych urządzeń. Jej nadgarstek był owinięty bandażem. Nadal nie rozumiem dlaczego chciała odebrać sobie życie. Przez ponad dwie godziny siedziałem przy jej łóżku i patrzyłem na jej śliczną....teraz bladą twarzyczkę. W pewnym momencie do sali weszła ta sama pielęgniarka i wyprosiła mnie z sali, ponieważ będą ją wybudzać ze śpiączki. Posłusznie wyszedłem i czekałem na dużym holu przed drzwiami i czekałem na jakieś wieści o niej. Po ok. 20 minutach, z sali wyszedł ten sam lekarz z którym gadałem wczoraj. Uśmiechnął się i powiedział, że spokojnie mogę iść do Tessy, ale pod warunkiem że będę zachowywał się cicho. Podziękowałem i powoli wszedłem do mojej Kochanej Tessy. Zobaczyłem ją. Uśmiechała się do mnie, co było dziwne bo przed wczoraj nie chciała mnie widzieć. Powoli do niej podszedłem, a ta gdy tylko przy niej usiadłem, zaczęła się do mnie przytulać. Zdezorientowany odwzajemniłem uścisk. Patrzyłem w jej radosne oczy, a ta mnie pocałowała. Dobra teraz to już serio zgłupiałem. Myślałem, że ona każe mi się stąd wynosić, a ona mnie całuje! Boże co ci lekarze jej dali?
-Tessa?- Zapytałem z mocno zdziwioną miną.
-Co Kochanie?- Zapytała słodko i znów zaczęła mnie całować. Oderwałem ją od siebie.
-Tessa co ci jest? To na pewno nie jesteś ty! Moja Tessa byłaby na mnie zła i nie odzywałaby się do mnie, a ty mnie całujesz! O co chodzi?
-Nie wiem...
-Dobrze się czujesz?
-Nie..
-Co się dzieje? Iść po lekarza?- Spytałem przestraszony.
-Nie nie musisz...No bo, po co?- Przyciągnęła mnie z powrotem do siebie i mocno pocałowała. Kurwa co jej odbija?!? Próbowałem ją od siebie odciągnąć, ale ona się do mnie ''przyssała'' i nie miała zamiaru przestać. W końcu udało mi się ją od siebie odciągnąć, a ona zrobiła naburmuszoną minę i położyła się na łóżku, odwracając do mnie tyłem.
-Tessa co jest? Nie zachowujesz się jak moja mała, Kochana Tessa! Nigdy nie chciałaś mnie całować, ani nawet mojego dotyku. O co chodzi?
Odwróciła się do mnie z dziwnym uśmieszkiem. nie wiedziałem o co chodzi.
-Ja sama nie wiem co mi jest. To ty jesteś jakiś dziwny- Odpowiedziała a ja postanowiłem iść do lekarza, zapytać co jej jest. Wstałem i wyszedłem z sali. Zapytałem go, a on powiedział że to tylko działanie leków. Powiedział też że za jakieś 15 minut powinno jej przejść. Wróciłem do sali, a ta gdy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i powiedziała abym usiadł obok niej. Zrobiłem to o co mnie prosiła, ale gdy tylko to zrobiłem, złapała mnie za loki i ''przyssała'' się do mojej szyi. Nie mogłem jej oderwać. Gryzła mnie, ssała i lizała. Cholera ona robi mi malinkę! Złapałem ją mocniej i próbowałem ją odciągnąć ale ta tylko mocniej ciągnęła moje włosy a to bolało. Po chwili lekko się oderwała, ale nie cieszyłem się tym długo bo znów zaczęła mnie całować. Nie powiem, trochę mi się to podobało, ale tak być nie może. To nie moja Tessa. Moja szyja cholernie piekła. Po chwili odsunęła się ode mnie. Odetchnąłem z ulgą.
-Podobało się? Jestem zmęczona- Powiedziała i jeszcze raz cmoknęła mnie w usta i przykryła się kołdrą .
-Dobranoc- Dopowiedziała jeszcze i zasnęła.
Tessa strasznie dziwnie się zachowuje. Podszedłem do lustra które było umieszczone w jej sali. Popatrzyłem na swoją szyję. Była tam ogromna, już prawię sina malinka. Kurwa...Dotknąłem szyi. Cholernie bolało. Popatrzyłem na Tessę która już smacznie spała. Usiadłem przy jej łóżku i patrzyłem na nią do puki i mnie zmorzył sen. Położyłem głowę na jej łóżku i po chwili usnąłem.

*Oczami Tessy*

Obudziłam się kilka godzin później. Nie miałam pojęcia która była godzina.. Kompletnie nic nie pamiętam. Spojrzałam na swoją rękę która była owinięta bandażem. No tak teraz sobie przypomniałam. Dotknęłam nadgarstka. Trochę zabolało. Odwróciłam od niej wzrok i zobaczyłam śpiącego Harry'ego. Kurwa co on tu robi? Po co tu przylazł? Po chwili przyszła pielęgniarka i odpięła mi wszystkie kabelki.
-Jak się pani czuje?
-Już lepiej- Odpowiedziałam.
-No dobrze boli panią ręka?
-Tak trochę, ale da się wytrzymać.
-Jeżeli pani już jic nie dolega, to może pani jechać już do domu- Powiedziała i popatrzyła jeszcze na Harry'ego.
-Musi panią bardzo kochać siedział tu całą noc, bardzo się o panią martwił- powiedziała jeszcze i wyszła z sali.
Ta jasne kocha mnie..yhymm..na pewno. Popatrzyłam na niego. Jak ona słodko śpi....Nie! Boże co ja wygaduje! Jezu co on ma na szyi? Malinka? Ciekawe kto mu to zrobił..... Postanowiłam go obudzić.
-Harry- Powiedziałam mu na ucho. Zero reakcji.
-Harry- Powiedziałam głośniej. Nadal nic.
-Harry- Krzyknęłam. W końcu się obudził.
-Co? O Tessa obudziłaś się, mam nadzieje że te leki przestały działać i nie masz zamiaru mnie całować ani robić mi malinek? Kurde to boli!- Powiedział a mnie totalnie zatkało. To ja mu to zrobiłam? Nie możliwe...
-Co? Niby ja ci miałam zrobić malinkę? Nie pierdol dobra?
-Tak właśnie ty to zrobiłaś! Lekarze dali ci jakieś środki odurzające .... i przy okazji nie musiałaś mnie tak mocno gryźć, to boli!  A jeśli nadal mi nie wierzysz to patrz tam w rogu jest kamera, więc mam dowody. Dziewczyno nie mogłem oderwać cię ode mnie! tak się do mnie przytulałaś, mocno całowałaś i do tego ta malinka, tak się do mnie przyssałaś i patrz jakie są tego efekty. Będę chodził z fioletową plamą na szyi!
-Nie wierze ci jakoś, nie możliwe że ja mogłabym ci coś takiego zrobić!
-To chodź mogę ci udowodnić- Pociągnął mnie za rękę, jak się okazało do gabinetu doktora, który mnie badał.
-Dzień dobry- Powiedział Harry i podszedł do niego i coś mu powiedział, a ten z uśmiechem dał mu jakąś płytę. Harry mu podziękował i podszedł do mnie.
-Jedziemy do domu zbieraj się...
Pociągnął mnie za rękę z powrotem do sali i spakował, te ubrania które miałam na sobie wcześniej.
-Idziemy. W domu udowodnię ci że jednak miałem rację. Zaśmiał się a ja powoli zaczynałam mu wierzyć. Tylko nie rozumiem jak ja mogłam go pocałować? Sama? Z własnej woli? To nie pojęte...przynajmniej dla mnie.
-Nigdzie z tobą nie jadę!-Powiedziałam
-Co?
-To co usłyszałeś. Nigdzie z tobą nie pojadę..
-Bo? I tak nie masz się gdzie podziać...po 1: Do swojego domu sama nie dotrzesz....po 2: Nie masz kluczy do swojego domu...po 3: Wszystkie twoje ciuchy są u mnie, a po 4: Nie masz pieniędzy nawet na taksówkę- Powiedział a do mnie dotarło że ma rację...muszę z nim zostać...ale...
-No i? To nie wymówka. Jakoś dam radę. Nie jest ciemno, więc na pewno trafie. A drzwi są przecież otwarte- Powiedziałam ale i tak wiedziałam że mnie nie puści...chociaż warto spróbować...
-Nie są otwarte ponieważ jak wychodziliśmy z domu to je zatrzasnąłem. Nie masz wymówki, ponieważ do domu i tak się nie dostaniesz, ale twój wybór możesz jechać ze mną i mieć dosłownie wszystko co chcesz, albo odejść ode mnie i być skazana na bezdomność, więc jak?
-Myślisz że jestem taka głupia aby nie wpaść na pomysł, aby przenocować u przyjaciółki?
-Jak się nazywa ta twoja przyjaciółka?- Spytał. Postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Powiem ci tylko imię: Natalie. O więcej nie pytaj bo i tak nie dostaniesz odpowiedzi
-Nazwisko!- Powiedział surowym i groźnym głosem. Trochę się przeraziłam, jednak nie chciałam mu odpowiadać.
-Tessa. Podaj. Nazwisko!- Powiedział jeszcze głośniej.
-Nie!- Podszedł do mnie.
-Podaj nazwisko ty mała cholero!- Wykrzyczał mi w twarz, teraz serio się przeraziłam. Jego oczy zaszły czernią, nie było już w nich tej pięknej zieleni.
-Co ty do mnie powiedziałeś? Może mi też należy się trochę szacunku? Nie jestem szmatą- Ostatnie zdanie wypowiedziałam cicho.
-Nie, nie jesteś szmatą, ale masz mi powiedzieć jak ta twoja przyjaciółeczka ma na nazwisko!
-Bo co? Jesteś zbyt ciekawski! Nie powiem ci!
-Dobrze nie mów i tak się dowiem. Lou jest specem w czymś takim, więc szybko cie znajdzie, a teraz powodzenia- Powiedział do mnie i wyszedł ze szpitala powoli kierując się w stronę swojego samochodu. Kurdę nigdy nie byłam w tej części miasta, nie wiem w którą stroną iść na ulicę Natalii. Cholera! Szybko zebrałam się i odeszłam od tego przeklętego szpitala. Rozglądnęłam się naokoło. Kurwa gdzie iść? Postanowiłam, że przed siebie. Miałam nadzieje że może spotkam po drodze Natalie.

*Oczami Harry'ego*

Wsiadłem do auta i zadzwoniłem do Lou. Cały czas obserwowałem Tes. Nie dam jej odejść! Po chwili odebrał.
-Cześ Hazza co tam?
-Cześć Lou możesz sprawdzić mi ile dziewczyn w naszej okolicy i na ulicy Big Street ma na imie ''Natalie''?
-Jasne Harry a po co ci to wiedzieć?
-Po prostu jest mi to bardzo potrzebne, to jak możesz?
-Okey poczekaj chwile...ok mam na naszej ulicy nie ma żadnej takiej dziewczyny, a na Big Street są tylko dwie takie. Tyle.
-Dzięki Loueh- Powiedziałem i rozłączyłem się, odpaliłem samochód i ruszyłem na Big Street. Tessa już dawno zniknęła mi z oczu, ale jak wjechałem na jej ulice, zobaczyłem jak zmierza w stronę jakiegoś domu i wchodzi tam. Zapamiętałem adres i ruszyłem do mojej willi, później do niej zajrzę. Na razie mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
________________________________________________________________________________


Siemka, Przepraszamy że tak długo musieliście czekać ale niestety mieliśmy dość dużo nauki, więc nie dało się wcześniej. Następny rozdział powinien już nie długo się pojawić.



















4 komentarze:

  1. Jest boooooooombowy!! :D nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;) I zapraszam do mnie http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  3. postaramy się dodać jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. naprawde Bardzo ciekawe, piszcie dalej :) x Zapraszam http://i-knew-you-were-trouble.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń